Nie wiadomo, co zażył mężczyzna, który po południu 4 sierpnia stracił przytomność w jednym z bloków przy ulicy Kijowskiej na Pradze-Północ. Jest jednak pewne, że gdyby nie błyskawiczna interwencja strażników miejskich, zmarłby tam, gdzie został znaleziony. Dochodziła godzina 15.30, gdy strażnicy miejscy z VI Oddziału Terenowego otrzymali alarmującą wiadomość, że w jednym z bloków przy ulicy Kijowskiej leży na klatce schodowej nieprzytomny mężczyzna.

Funkcjonariusze natychmiast włączyli sygnały dźwiękowe oraz świetlne i ruszyli na miejsce wezwania. W drodze nadeszła informacja, że mężczyzna przestaje oddychać. Od tej pory każda minuta była na wagę życia. Gdy strażnicy dotarli na miejsce, zgłaszający wskazał im mężczyznę leżącego obok wejścia do piwnic. Nie oddychał, jego tętno słabło, ale było jeszcze wyczuwalne.

Funkcjonariusze udrożnili drogi oddechowe i oczyścili jamę ustną chorego. Po kilku sekundach mężczyzna chrapliwie wciągnął powietrze. Po ułożeniu go w pozycji bocznej bezpiecznej strażnicy wezwali pogotowie ratunkowe. Do przyjazdu ratowników funkcjonariusze kontrolowali jego oddech i tętno. Lekarz, który zajął się chorym, stwierdził, że strażnicy przybyli w ostatniej chwili.

Mężczyzna został przewieziony do szpitala z podejrzeniem zażycia nieznanej substancji.